Recenzja książki „AmigaOS 4 na co dzień”.

Książka zapowiadana początkiem lutego, miała okazać się w kwietniu. Pisałem o tym tutaj AmigaOS 4 na co dzień – książka, przy okazji dziwiąc się – moim zdaniem zbyt nieśmiałej – reklamie, zrzucając to na pewnie zbyt odległy termin wydania by prowadzić właściwą kampanię promocyjną.
Wydana z lekkim poślizgiem – wersja angielska – 22 maja, polska – 20 maja (mniej więcej, opierając się na informacjach o wysyłce), niestety takiej promocji nie doczekała się. Przekonałem się o tym szukając – przed napisaniem własnej recenzji – opinii innych. Mam nadzieję że to się zmieni, ale „na dziś” – książka jest prawie nieobecna w Google.

Zanim odniosę się do treści, chcę napisać jak doszło do tego że ta książka powstała. Bo to jest ciekawe. Krzysztof Radzikowski w mojej świadomości pojawił się niedawno, od czasu prowadzenia podkastów, gdy tymczasem to stary amigowiec. Bezpośrednim impulsem do napisania książki był zakup komputera AmigaOne X5000 przez Krzysztofa. Komputera który dostarczany jest bez podręcznika użytkownika.
Dlaczego tak się dzieje? Książeczka poruszająca aspekty instalacji systemu była dodawana w wersji drukowanej do AmigaOS 4.1. Dedykowaną broszurkę miała AmigaOne X1000. Dlaczego z tego zrezygnowano?
To pytanie padło w wywiadzie z Dickinsonem na party w Irlandii tego roku, i odpowiedź była tyleż zaskakująca co logiczna. A-Eon dostarcza dokumentację (Technical Reference Manual) ponieważ jest producentem płyty głównej. Ale podręcznik do komputera powinien dostarczać jego producent – ten kto komputer składa i sprzedaje.
Krzysztof miał mocno rozbudowaną Amigę 2000 i Pegasosa, i to właśnie jego miała zastąpić X5000. Najmocniejszy i najbardziej nowoczesny model linii AmigaOne. Komputer który kosztuje takie pieniądze powinien umożliwiać współczesne korzystanie z niego, w tym internetu, i z tą szczerą nieświadomością i zapałem Krzysztof zabrał się do pisania podręcznika użytkownika. W myśl zasady że skoro nie ma takiego to trzeba go napisać.
Początkowy zamiar rozrósł się. Uczciwie podchodząc do sprawy, autor używał X5000 jako podstawowego komputera przez około miesiąc w tym czasie stawiając – jemu i sobie – wszelkie możliwe wyzwania, i chcąc wycisnąć ile się da. Doświadczenia przelewał w edytor tekstu, testował i pisał non stop. Było w tym trochę szaleństwa, i prawdziwej pasji, jak u natchnionych malarzy ikon.

Czy dał radę? Czy komputer sprostał jego oczekiwaniom? Czy książka warta jest zakupu, dla swej wartości a nie dla „wsparcia”? Z recenzją postanowiłem wstrzymać się do dnia gdy będę trzymał w ręku egzemplarz wydany drukiem, bo to jest ostateczna forma dzieła. No i nadszedł ten dzień.

7 sierpnia w pancernej kopercie (każdy egzemplarz owinięty w papier, całość folią bąbelkową) otrzymałem dwa egzemplarze. W tym miejscu dziękuję Adamowi Zalepie, książka swoje kosztuje i nie wiem kiedy bym sobie sprawił taki prezent.

Podręcznik robi dobre wrażenie – jest gruby (blisko 500 stron), oprawa jest solidna (twarda), książka jest szyta. Format (rozmiar) również jest dobry – czuć w ręku.

Oczywiście pierwsze co to musiałem w środku poniuchać świeży papier, też tak macie? :)

Omówienie zawartości

Po nakreśleniu okoliczności powstania książki, i nasyceniu prezentem od wydawcy (a papier zwiększa doznania, nie ma porównania z PDF), czas odnieść się do zawartości.

Na początek trzeba podkreślić, że tytuł może być mylący – „AmigaOS 4 na codzień” nie oznacza, że książka jest podręcznikiem tego systemu. Jest podręcznikiem użytkowania komputera z tym systemem. To nie to samo.

Tak więc nie znajdziemy tu opisów podstaw Workbencha i AmigaDOS-a, czy podstawy wykonywania różnych prozaicznych czynności. Początek podręcznika to informacje o zarejestrowaniu się na stronach producenta i dostawcy oprogramowania, pobrania pliku ISO z systemem, opis AmiDocka, krótkie przypomnienie roli poszczególnych katalogów (co do czego). Ta część to pierwsze dwa rozdziały, nieco ponad 30 stron. Informacje raczej dla osób które nie miały styczności z OS4, ale nie z Amigą czy AmigaOS wogóle. Czy to oznacza że pozostali mają trudniej? Nie, wynika to ze współczesnego podejścia. Po co opisywać korzystanie z lha w linii poleceń, skoro jest program w którym można rozpakować archiwum dwuklikiem.

Kolejne rozdziały to opis instalacji systemu, dodatkowych programów Extras i pakietu Enhancer. Warte uwagi jest podejmowanie przez autora rzadko omawianych tematów – migracji danych ze starego komputera, czy podłączania dodatkowych dysków (a jest to wyzwanie przy tylko dwóch portach SATA) oraz korzystania z dysków z systemem plików SFS (ich obsługa nie znajduje się obecnie domyślnie w OS dostarczanym z X5000).

Pokazano aktualizację oprogramowania, w tym składników które lokują się w ramdysku i trzeba ręcznie je przenieść. Przy instalacji Odyssey – kolejne perełki, czyli jak ustawić w tooltypach archiwizera UnArc by ściągane pliki lądowały do ramdysku.
Następna część książki to omówienie pakietów Extras i Enhancer. To ważne treści, ponieważ są to podstawowe programy i ulepszenia dla systemu. To z nimi będziemy mieć styczność codziennie. Oddzielnie opisano programy z AMIStore (pakiet zTools, SketchBlock) przy okazji objaśniając sposób korzystania ze sklepiku.

Jesteśmy w połowie książki. Mamy zainstalowany system i podstawowe oprogramowanie, w tym komercyjne. Czas na „mięsko”.

Rozdział „Narzędzia dodatkowe” to przedstawienie AmiCygnixa – ważnego programu dającego dostęp do niektórych programów uniksowych, oraz RunInUAE – który jest niezbędnym emulatorem dla korzystania z dorobku Amigi. Jeszcze tylko sprawa obsługi grafiki 3D (sterowniki) i już możemy zanurzyć się w internecie.

„Internet i sieć” to przegląd przeglądarek ;) Pokazanie korzystania z RSS, podkastów, Twittera, Facebooka. Dalej – YouTube, komunikatory. Nowatorskie jest pokazanie korzystania z usług w chmurze, obsługa dysków sieciowych, wirtualny pulpit (z użyciem „maliny”). Słowem – widać że autor nie szedł po najmniejszej linii oporu, a szukał nowatorskich rozwiązań.

Kolejny rozdział to „Multimedia”. Odtwarzacze były wspominane wcześniej, w tym fragmencie książki skupiono się na odtwarzaniu filmów oraz obsłudze stareńkich formatów amigowych typu anim i mod.

Dalej mamy integrację z telefonem, czyli zaprzęgniecie do pomocy (obsługa „chmury”) smartfona z iOS. Omówienie multimediów kończy temat schyłkowych formatów, które jednak ciągle są wykorzystywane, czyli DVD i AudioCD.

Kolejny dział, dla mnie wyjątkowy, to „Biuro”. Pokazano takie rzeczy jak instalacja wirtualnej drukarki w „chmurze”, i jak na jedno zadanie – drukowaniu w ogóle poświęcono proporcjonalnie dużo miejsca (16 stron). Następnie opisano procesory tekstu Final Writer i Amiga Writer oraz arkusz kalkulacyjny Ignition. A dla AmiCygnixa – AbiWorda, Gnumerica i Gimpa. Oczywiście nie są to instrukcje obsługi, ale instalacji i przygotowania do pracy.

Niespodzianką jest sekcja „Pakiety biurowe online” gdzie można zobaczyć że da się korzystać z rozwiązań firm Microsoft i Google. Jest ona wstępem do kolejnego rozdziału „Produktywność”, który jest śmietanką opracowania.
Z niego dowiemy się jak online rozwiązać sprawy zarządzania czasem (notatki, listy, kalendarz). Jak „produktywność” to programy do tworzenia. Nie mogło więc zabraknąć ImageFX (grafika), Amifig i Sodipodi (grafika wektorowa), Blender (grafika 3D). Książka w tym miejscu nabiera tempa i żal, że wszystko teraz leci nieco skrótowo. Programy do obróbki audio, edycja wideo. No i oczywiście prezentacje z użyciem Hollywood.

Jeszcze tylko lokalizacja systemu – w tym podanie przepisu jak zrobić żeby mieć w anglojęzycznym AmigaOS obsługę polskich znaków diakrytycznych (ten trik podsunął Norbert z PPA).
I że co, że już koniec? Jak to, przecież dopiero… niecałe 500 stron. Tak zleciało.

Czas odnieść się do książki i ocenić.

Minusy

Najpierw wady. Tak się składa że miałem wgląd w ilustracje do tekstu, i wiele z nich w książce nie znalazło się. Na pewno decyzje były trudne. Wyrzucono wiele ekranów instalacyjnych z instalacji wieloetapowych – i to jestem w stanie zrozumieć, inaczej książka byłaby jak blog Epsilona, choć i tak ilustracji jest bardzo dużo. Praktycznie dwie na stronę to norma. Natomiast czemu wypadły inne – typu ekrany programów pokazujących funkcje, czy np. te z dyktafonem iPhona? Nie mam pojęcia, może był limit książki typu 500 stron. Tylko czemu ona tak świeci pustkami?
I tu druga sprawa, kontrowersyjna. Ja nie znam książek wydawnictwa A2, ale spotkałem się z zarzutami o zbyt dużej ilości pustego miejsca w nich. Coś w tym jest. Książka jest tak pomyślana że „oddycha”, ma dużo przestrzeni, nie jest nic nadziubdziane, przyjemnie przewraca się kartki, jest przejrzyście i czytelnie. No ale jest i tak że np. jeden obrazek na stronie i zero tekstu.

To są jednak refleksje, bo mając książkę w ręku ogólnie wrażenie jest pozytywne, jedyne czego można żałować że nie jest w kolorze, ale to podniosłoby cenę 2-3 razy.

Pewien dyskomfort dotyczy jakości papieru czy raczej druku. Zdjęcia niekiedy sprawiają wrażenie mdłych. Przy tym typie książki (dużo ilustracji pokazujących szczegóły menu)  jest to istotny mankament. O co chodzi widać choćby na stronach 344-345.

Tak że niektóre obrazki pełnią jedynie rolę poglądową, bądź uważna ich analiza możliwa jest tylko w słoneczne dni (ewentualnie z lupą). Moim zdaniem każdy nabywca wersji papierowej (koszt 70 zł) powinien dostać e-booka nieodpłatnie. Sam zaś e-book mógłby być tańszy o 10 zł (35 zł zamiast 45 zł). Z pewnością pozytywnie przeniosłoby się to na sprzedaż. Zwłaszcza wśród osób nie posiadających sprzętu, a jedynie ciekawych tematu rozwoju Amigi nowej generacji,  bądź niezdecydowanych co do wejścia w zakup komputera.

Dosyć istotną wadą książki dla mnie jest nieporuszenie wielu kwestii. Nie wiem czy zauważyliście ale praktycznie nie ma tu gier. Bardzo naciskałem Krzysztofa żeby zmógł się na tom drugi, ale był nieugięty. A co w nim chciałbym zobaczyć? Na początku opisy jak uruchamiać ulubione programy ze starej Amigi. Lightwave, ArtEffect, TVPaint i t.d. – to co ludzie lubią i znają.
Potem gry, ale nie chodzi mi o emulację RunInUAE i skupienie się na „pięćsetce” (zresztą o RunInUAE jest już w dwóch książkach radzika) tylko o sposoby na zmuszenie do uruchomienia niektórych gier. Potem byłyby opisy emulacji konkretnych platform: od 8 bit (Atari, C64), SNES, PSX. Dalej byłoby już o nowych natywnych tytułach i współczesnych grach SDL. Potem o kreatywnym wykorzystaniu współczesnych programów – czyli rozwinięcie działu „Produktywność” z pierwszego tomu, ale jakby krok wstecz. Czyli trackery, pikselart, i in., robienie tego co robiło się na starej „amisi” ale szybciej i nowocześniejszymi narzędziami. Na koniec byłoby o programowaniu – jak postawić i skonfigurować środowisko pracy zarówno od strony AmigaOS jak i na PC (ten oczywiście z myślą o pisaniu programów amigowych).
Czyli chronologicznie, od nostalgię, poprzez zabawę, do pracy. Chciałbym żeby było to coś więcej jak metryczki programów takie jak Extras w tomie pierwszym. Ta książka nie wymagałaby tylu zrzutów ekranu (instalacja i konfiguracja to zjadła sporo objętości w pierwszym tomie). To byłoby bardziej treściwe. Chodzi o to żeby poza zrzutem pokazać komuś jak zrobić moduł, napisać hello. Bez przesady w drugą stronę oczywiście, to nie mogą być książki w książce. No ale jak już wiemy, tom drugi nie powstanie.

Książka i tak wyszła bardzo obszerna, i z pewnością dostarczy lektury na wiele dni.

Plusy

A co z pozytywnych rzeczy? Przede wszystkim sam fakt powstania tej książki. AmigaOS 4 funkcjonuje już kilkanaście lat i nikt na świecie tego nie zrobił. Były różne drobne opracowania, ale takiej książki – nie było. I pewnie nieprędko – jeśli wogóle – powstanie. W tym kontekście dziwi brak jakiegokolwiek wsparcia ze strony takich firm jak Hyperion czy A-Eon – przecież to takie podręczniki napędzają bądź pozwalają utrzymać klientów, pokazując im praktyczne zastosowanie oferowanych komputerów i systemu. Dla mnie niepojęte.

Dużym plusem jest pokazanie rzeczy nieopisywanych wcześniej. Własnych odkryć, rozwiązań problemów, praktycznych wskazówek. Jest instalacja Final Writera – to jest pokazane jak zrobić to z dyskietek wirtualnych, jak zmusić do współpracy z czcionkami TTF. Co kawałek cenna, praktyczna wiedza. Autor do końca nanosił poprawki, chciał żeby ta książka była świeża. Tak było w każdym aspekcie, przykładowo działanie RunInUAE pokazano na grze Tanks Furry.

Ważnym wyróżnikiem jest nowoczesne podejście do korzystania z Amigi w oparciu o technologie „chmury”. Wielka szkoda, że pewnie niektóre rzeczy w kontekście ogólnie słabej obsługi nowych technologii internetowych pod AmigaOS (przeglądarka) może zdezaktualizować się (od napisania minęło już pół roku). Niemniej pokazanie kreatywnego myślenia, wytrwałości w szukaniu rozwiązań, nowoczesnego sposobu korzystania z komputera – jest bardzo cenne, godne naśladowania i poznania.

Podsumowanie

Cała ta książka jest, i długo będzie, ważnym punktem odniesienia. Można dyskutować o wyższości mediów elektronicznych (strony, blogi, fora) nad tradycyjnymi (czasopisma, książki). Ale to właśnie książka jest tym uporządkowanym zbiorem wiedzy.

Brawa dla autora za podjęcie obszernego tematu, brawa dla wydawcy na zdecydowanie się na publikację tak niszowej literatury.

„AmigaOS 4 na codzień” to na pewno ważna lektura. Nie tylko dla fanów Amigi NG, bo dla nich to kompendium. Także dla reszty amigowców – pokazuje jak rozwija się współczesna Amiga, co dziś prezentuje sobą AmigaOne i AmigaOS 4.

[ ↑ ]
Zabierz mnie na górę!

3 myśli na temat “Recenzja książki „AmigaOS 4 na co dzień”.”

  1. Mam swoje zdanie na temat tej książki podobnie jak poprzedniej i w ogóle wydawnictw A2. Zachowam na razie dla siebie. A tymczasem zrób taki test na który i ja się załapałem: nagraj pdf z książką na pendrive i otwórz z pendrive pod systemem. Potem przegraj na dysk i otwórz. Gdybyś zmierzył czasy będę wdzięczny.

  2. Sandisk Ultra USB 3.0 32 GB. I na PC i w AmigaOne jest 2.0. Zapis pod Windows na pendrive – około 15 sekund.
    Otwarcie PDF pod AmigaOS: z pendrive – 54 sekundy, z ramdysku – 4 sekundy, z dysku (SFS/02) – 3 sekundy.
    Korzystanie z pendrive nie jest możliwe, bo przewrócenie stron więcej jak o jedną powoduje „zamyślenie” czytnika PDF nawet na ponad minutę.

    1. Dziękuję Adam, mam to samo. Myślałem, że to znowu coś u mnie, taki „ficzer”. Akurat właśnie na tej książce u mnie to wyszło, przeniosłem na pendrive do Amigi i byłem pewien, że poczytam bezpośrednio z niego. Wygląda na to, że USB jest bardzo wolne. W wolnej chwili sprawdzę jeszcze, czy to tylko ta książka – 500 stron do przemielenia – czy też może mniejsze publikacje też się „zamyślają”.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.