Nagrywanie filmików

Temat nagrywania filmików został obszernie przedstawiony w artykule Rafała Chyły „Nagrywamy filmy z blatu” który ukazał się w Amigazynie nr 2 (grudzień 2014).

Dziś zajmę się tą najbardziej pogardzaną opcją czyli „nagrywaniem komórką ekranu”. Brzmi fatalnie, co nie? Dlaczego zdecydowałem się na to rozwiązanie?

Programowe nagrywanie nie wchodziło w grę ze względu na słabą wydajność komputera. Zewnętrzne sprzętowe urządzenie do przechwytywania ekranu nie byłoby takie drogie ale wymaga posiadania nagrywarki której nie mam. Pozostało kombinować – co zrobić żeby filmy z komórki nie były obleśne?

Pierwsza wada takich filmów to niska rozdzielczość. Została ona zniwelowana przez postęp technologiczny – dziś możliwość nagrywania filmów w jakości FullHD w smartfonie to standard.

Druga wada to niestabilny obraz. Kręcenie z ręki powoduje że takie filmy odrzucają nie tylko nieprofesjonalnym podejściem do tematu, ale zwyczajnie jest to kiepskiej jakości. Można tak nakręcić jakieś ujęcie z gry (a i to trudne – jedną ręką) ale nie filmik instruktażowy.

Zarówno pierwszą wadę jak i drugą udało mi się obejść – posiadam Lumię 735 i statyw Digipod TR-573. Do rozwiązania pozostał sposób umocowania smartfona.

Na Allegro zamówiłem dwie różne przejściówki oparte na różnych koncepcjach.

Adapter statywowy do telefonu

  • Firma Massa
  • Mocowanie na statyw fotograficzny gwint 1/4″
  • Kompatybilne z większością modeli smartfonów z zakresu szerokości 61-87mm

Koszt 17 zł.

1_max

Jakość wykonania przeciętna. Od środka jet miękkie gumowanie zabezpieczające przed otarciem telefonu.

Niestety u mnie to mocowanie nie sprawdziło się – zaznaczyłem strzałką o co chodzi. Dół adaptera jest jak kołyska co wymusza dokładne wypoziomowanie statywu co samo w sobie jest uciążliwością. Poza tym nie jest to stabilne.

statyw_massa

Inna wada tego rozwiązania – statyw ma swoją wielkość, wymaga przestrzeni za plecami. Ogólnie rozwiązanie raczej nie do nagrywania z ekranu, może w zwykłych sytuacjach, w plenerze.

Adapter statywowy „gęsia szyja”

04

  • firma YS (czyli znów azjatycki „no name”)
  • długość ramienia 58 cm
  • rozwarcie klamry ok. 7 cm

Koszt: 39 zł.

WP_20160728_15_23_58_Pro

Klamra jest bardzo solidna, ramię również – wszystko to ciężko pracuje (duży opór przy zginaniu)  i dobrze. Ramię mogłoby być dłuższe o 10 cm (u mnie monitor leży na desktopie PC) no ale jakoś „damy radę”. Możliwość regulacji jest bardzo dobra – jest łożysko kulowe (na stole widać mini przystawkę z przyssawką i z takim „łożyskiem” – właśnie na tej zasadzie to się obraca).

Wada – przy małej grubości blatu jest niestabilnie (uchwyt do blatu ma płaszczyzny pod kątem które idealnie poziomo są względem siebie przy większym rozwarciu czyli grubym blacie – ale to można łatwo usprawnić podkładką z czegokolwiek).

Na co zwracać uwagę

Nie nagrywamy systemowo więc nagrywane są dźwięki otoczenia. W sumie to nie jest duży problem, można wywalić oryginalną ścieżkę dźwiękową i nagrać głos lektora. Większym problemem są prążki jakie uwidaczniają się na ekranie a normalnie nie są widoczne gołym okiem. Jest trochę ceregieli z ustawieniem nagrywania tak żeby nie było widać tego – zarówno kąt jak i odległość grają rolę, monitor też musi być ustawiony idealnie (kąt ekranu), i w miarę możliwości wypełniać cały kadr.

Może zdarzyć się że nasz model smartfona ma takie rozmieszczenie przycisków że obejma może wcisnąć któryś z nich. Trzeba wtedy kombinować, np. nagrywać „do góry nogami” – ale wtedy edytor wideo musi mieć opcję odwrócenia takiego obrazu (choć obecnie mają chyba już wszystkie).

Dla przypomnienia inne oczywistości: w ekranie nie może odbijać się okno, musi on być czysty; nie można trącać stołu bo statyw przenosi drgania.

Jak to wyszło?

Mimo zachowania wszelkiej ostrożności jakość nagrania nie jest jednak dobra. Co się stało?

Dwie rzeczy nie przewidziałem. Pierwsza – podgląd na ekranie smartfona nie pokrywa się z tym jaki materiał rzeczywiście jest nagrywany. Chodzi o to że na ekraniku widać przedmiot nagrania a nie rezultat. A rezultat to świecący za jasno ekran, przez co czytelność czcionek nie jest dobra, ogólne wrażenie też jest popsute. Drugi, mniejszy aczkolwiek drażniący efekt, to automatyczne ustawianie ogniskowej po znaczących zmianach na ekranie typu otwieranie okien. Na szczęście nie powodowało to dłuższego rozmazywania, a efekt pulsowania ekranu. Wszystko to widać na filmiku poniżej.

Nagrałem prostą rzecz – aktualizację systemu i przeglądarkę IBrowse, wszystko to w jednym krótkim ujęciu. To miał być pierwszy film z przeznaczeniem jak to wogóle wyjdzie, od niego zależało czy będzie sens kręcić kolejne. Oryginalna ścieżka zawierająca odgłosy szumu wiatraka i klikania została usunięta i zastąpiona moim komentarzem. Głos nałożyłem w windowsowym programie Cyberlink PowerDirector, ale tak prostą rzecz można zrobić w dowolnym edytorze wideo (najlepsza moim zdaniem do takich filmików jest komercyjna Camtasia Studio). Renderowałem do formatu *.wmv w rozdzielczości 1920 x 1080 (taka też była oryginalna dla źródłowego wideo). Tworzenie plików o gorszej rozdzielczości nie ma sensu, bo po drodze jest jeszcze konwersja przy wrzucaniu na YouTube. Filmiki o rozdzielczości mniejszej jak HD są bezwartościowe, może za wyjątkiem jakichś pełnoekranowych prezentacji typu gra, gdzie szczegółowość nie jest tak istotna.

Dla porządku – plik źródłowy ok. 500 MB, wynikowy (do przesłania na YouTube) ok. 300 MB. YouTube zdegradowało jakość do rozdzielczości 1080p. Za mikrofon robiła kamerka do wideorozmów Logitech HD Webcam C310.

Podsumowanie

Impulsem do przetestowania przystawek nie było zmierzenie się z powszechną opinią że amigowe filmiki są zawsze nieprofesjonalne, bo kręcone komórką z ręki.  Nie chciałem wykazywać że można zrobić tą metodą film profesjonalny, choć chciałem sprawdzić ile można wycisnąć. Cel był bardziej pożyteczny. Myślałem o nagraniu jakiegoś cyklu prezentującego AmigaOS, niestety nie na taką jakość liczyłem. Przede wszystkim nie uzyskałem odpowiednio wyraźnego tekstu na ekranie na czym mi najbardziej zależało. Może na monitorze lepszej jakości (np. z bardziej równomiernym podświetleniem matrycy) efekt byłby lepszy. Ogólnie to jestem rozczarowany, zadowolenie oceniam na 6/10, ale na pewno jeszcze coś nagram.

Wspomniany statyw „gęsia szyja” dla blogerów kulinarnych polecam, co do nagrywania z ekranu – widać jak jest. Myślę że temat wart był przedstawienia – koszt poprawy kręcenia „z ręki” nie jest duży, może ktoś się ośmieli i tych materiałów wideo w sieci będzie więcej. A może zaoszczędziłem komuś zbędnego zakupu. Zawsze coś.

 
[ ↑ ]
Zabierz mnie na górę!